Waszyngton

W 1956 r. Antoni przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i zamieszkał w Waszyngtonie przy Walbridge Place nr 3221. "Monter" przez wiele lat nie pokazywał się publicznie. Zatrudnienie znalazł w biurze adwokackim a następnie był tłumaczem w Pentagonie w dziale studiów. 18 stycznia 1959r. Antoni w liście do Tadeusza Pełczyńskiego opisał swoją trudną sytuację życiową: "Pracuję w biurze; praca ciężka i trwa 8 godz. dziennie; zapłata dość marna. [...] Do N.Yourku nie jeżdżę [...]. Po pracy codziennej czuję się zmęczonym i niechętnym do pisania".

Stefan Kroboński opisuje powojenne spotkania z Chruścielem w Waszyngtonie: "Bolałem nad tym, że "Monter" był bardzo przygnębiony. Przypuszczam, że wciąż przyżywał Powstanie Warszawskie, te swoje rozkazy, które z biegiem czasu nabrały wielkiej wartości historycznej".

O pobycie Chruściela w Stanach mówił kpt. Andrzej Pomian 17 grudnia 1960r. w audycji Radia Wolna Europa: "Generał sam w znacznej mierze przyczynił się do milczenia, które okrywało tu jego pobyt. Z opowiadań jego przedwojennych znajomych wiadomo, że nawet za młodu rzadko kiedy udzielał się otoczeniu. Uznawał zasadniczo dwie rzeczy: służbę i rodzinę. Ale w Waszyngtonie tę skłonność samotniczą posunął do ostateczności. Nie utrzymywał z nikim stosunków towarzyskich. O tym, że jest dalej w mieście, wiedziało się z kartek świątecznych, które wymieniał z kilku starymi znajomymi. Spotkany przygodnie na ulicy - nie chciał nigdy mówić o swoich sprawach. Żył cicho i skromnie z żoną i dwiema dorosłymi córkami. To był cały jego świat".