FRASZKA O SIENKIEWICZOWSKIM DWORZE
Hej Zagłobo,hej Skrzetuski, hej Kmicicu i Michale
Przybywajcie razem chyżo
Przybywajcie w wielkiej chwale.
Zapraszamy wszystkich was (zastawiono suto stoły!)
Do gawędy-krótkiej, miłej dotyczącej naszej szkoły.
Jak obyczaj każe stary wpierw przedstawić trzeba dwór.
O! Słyszycie? Chyba idzie! Czy słyszycie „szur szur szur”?
To nasz władca, król, waszmość Pan Naszej twierdzy dobry wódz.
Lecz przypatrzcie się dokładnie- wcale on nie idzie sam.
Idą kroczkiem, idą boczkiem, tu podbiegną, tam podskoczą,
Piękne suknie, miły wzrok, ach, to zastęp idzie dam.
Chociaż lica gładkie... Są to pogromczynie wszelkich snów
Bo wiadomo- twardą ręką jak i dwóją
Chcą nam wiedzę wbić do łbów.
Nie brakuje w naszym dworze doborowych też rycerzy
Prężni, silni, dumni, hardzi
Na wroga każdy się najeży.
Ale żeby szkoła, ekhm, dwór mógł stać tak jak stoi
Nie wystarczy że nawet sam władca się dwoi i troi.
Otóż dwór, Panowie mili, dzięki swym uczniom żyje
Są tu dzielni i zaradni, uśmiechnięci, dobrotliwi.
Swą postawą, ścieg po ściegu, każdy z nich historię szyje.
A historię jaką? Sienkiewiczowską oczywiście.
Dumną, żywą, narodową.
Tak, tą samą, której częścią i wyście!
Więc świętujmy dzisiaj wspólnie, ochoczo i radośnie.
A wieść o sienkiewiczowskim dworze niech wybrzmiewa
Coraz to głośniej i głośniej i głośniej...
Miłosz Wierzbiński Kl.2A
PRZYCHODZI HENIO S. DO LEKARZA
Tęgie mrozy są na dworze,
– Heniu , czapkę załóż może?
Ale Heniu – dumna głowa -
Takiej w czapce się nie chowa.
Idzie pisarz do doktora,
Bo to jest chorego dola.
Napar z L I P Y mu polecił,
recepturę nań zalecił.
Heniu mocno się wypocił
i na wadze trochę stracił ,
a nazajutrz zdrowy latał
psoty, figle wszystkim płatał.
Morał: Sienkiewiczaku młody
Czapkę nośże w niepogody.
Natalia Mierzwa 1b
NA ZIOŁO
Choć Zbyszko w łowach nad wyraz dobry,
Złamał nadgarstek polując na bobry.
Bolała go wielce ręka chora ,
Więc udał się prędko do znachora.
Zielarz na obrzęk mu zioła przyłożył
I dzięki temu ból nadgarstka uśmierzył.
Morał : nie musisz od razu pędzić do doktora
– spróbuj na urazy zastosować zioła!
Ala Rokosz 2b
NA CHOROBĘ KMICICA
Kmicic polowania wielce miłuje,
Lecz po nich mu zdrowie czasem szwankuje.
Raz rozchorował się niesamowicie
Aż obawiano się o jego życie!
Jednakże Oleńka się nie martwiła
I Andrzeja ziółkami wyleczyła -
Bo z Oleńki jest zdolna zielarka ,
Która wie co trzeba wrzucić do garnka .
Dlatego pamiętaj , Sienkiewiczaku młody
Ku ziołom zwróc się w razie choroby!
Ola Ciszek 2b
Na boleści Zagłoby
Cóżeś takiego mi kiedy wątrobo uczyniła,
W czymś mi tak srodze, nieszczęsna, zawiniła,
że cię tak okrutnie, niebogo, traktuję
ja, człowiek słaby, wciąż obżarstwu folguję:
tłuste mięsiwa słodkich trunków pełne dzbany-
widać biesiadek teraz skutek opłakany!
Gdy cierpię, próżno rady szukać u medyków!
Trzeba było z dala się trzymać od smakołyków!
Weronika Olbrycht 2b
KŁOPOTY Z WAPNIEM
W dzień dość ponury, wilgoci pełny,
wszedł do doktora Sienkiewicz Henryk
i z miną smutną wita medyka,
co mu dolega szybko wylicza.
„Już próbowałem winem się leczyć,
razem z oleum , by to przyspieszyć.
Lecz nie pomogło to na frasunek,
więc odstawiłem szlachetny trunek.
Trapię się nadal , panie doktorze,
czy pan mi w trosce mojej pomoże?
Mam piękną żonę, która mnie zdradza,
lecz to nie zdrada mnie tu sprowadza.
Choroba moja nie jest zbyt prostą -
bo od tej zdrady rogi nie rosną.
Rogi nie rosną , więc niech kolega
stwierdzi co dzisiaj mi tak dolega.”
„Drogi waćpanie, miły Henryku,
ze zdrady nie ma takich wyników.
To takie zwykłe ludzkie gadanie:
gdy żona zdradza – rogów dostaniesz.”
Oniemiał Henryk i w końcu rzecze:
„więc to są zwykłe żarty kobiece.
A ja się martwię , po głowie drapię,
że mam niedobór i kłopot z wapniem.”
Morał jest z tego zupełnie prosty :
JEŚLI ZDRADZONYM ROGI BY ROSŁY
TO PRAWIE WSZYSTKIE TE DWORNE PANY
WYGLĄD BY MIAŁY JAKO BARANY.
Mam też dla wszystkich zagadkę małą:
CO BY WYROSŁO ZDRADZANYM DAMOM?
Patryk Cwynar 1c
NA SŁUŻBĘ ZDROWIA
Przychodzi Henio do lekarza,
acz się to nieczęsto zdarza.
Wydarzyło się razu pewnego
coś bardzo nieprzyjemnego.
Henio chciał przypakować,
więc chodził „na siłkę” trenować.
Długo to jednak nie trwało,
bo mu się ścięgno naderwało.
Chcąc nie chcąc udał się po poradę
i trafił na wielką lekarzy naradę :
Chirurg chciał nożem go potraktować,
kardiolog serce skontrolować,
Okulista zaglądał do oczu,
urolog chciał zbadać skład moczu.
Alergolog zaś testy wykonać,
psychiatra – że jest wariatem przekonać.
Diabetolog cukrzycę podejrzewał,
a onkolog – by chemii się spodziewał.
Usłyszawszy to Henio trzasnął drzwiami
i zostawił doktorów z otwartymi buziami!
Ola Matuszek 1d
NA OZDROWIENIE IMĆ ZAGŁOBY
Pod Zbarażem tłum Turków do bitwy się gotuje
zaś Zagłoba – szlachcic stary, miody smakuje.
Ten mistrz żartów i forteli nie zna on umiaru
pije na umór, zapomina o hordzie Tatarów.
Wtem Jarema, książę wielki, do siebie przyzywa
widząc, jak Onufry kroczy, wnet z tronu się zrywa
„Do obrony w pierwszej linii jutro stanąć każę!
Wy niezdolni do wojaczki, o czym ja tu marzę?”
Mały Rycerz – mistrz szabelki, na te poczynania
hardym głosem „Juże do mnie!” woła do Rzędziana
„Przynoś maści i oleje, czosnek , diable rogi,
bo Zagłobę w mig nam trzeba postawić na nogi!”
Rzędzian wlewa eliksiry w śpiącego pacjenta ,
a ów dyszy, sapie, zipie, twarz jego nadęta.
Gdy już ranek nasz Zagłoba trzeźwy z szablą staje,
bacząc na to Wiśniowiecki znak do walki daje!
Przemysław Chmura 2d
NA LEKARZY
Henio S. - chory, jak każdy facet zapalczywy,
nie mógł się doczekać w kolejce , niecierpliwy,
bo polska służba zdrowia w świecie jest znana
z wiecznego terminu leczenia odkładania.
Gdy przyszła w końcu kolej na S. Henia,
był on już bliski sił utracenia.
Lekarz, gdy go zobaczył, obdarzył dobrą radą
i rzekł : „ -Picie w umiarze nie jest wielką wadą.
Zalecam na wieczór likieru dwa kieliszki,
dobrze będą się miały pańskie kiszki,
bo w pańskim wieku dbanie o zdrowie
nie wymaga leku , ja to wiem!”
„- Panie doktorze ! Ale chodzi o kości,
ból na mej twarzy wiecznie przez nie gości!”
„-Postaram się zaradzić pańskiej boleści,
zna pan aptekę, która niedaleko się mieści?
Tam jest recepta na wszystkie pańskie boleści”
Henio wyszedł jak wszedł : obolały i oburzony
„- Nie każdy lekarz do leczenia jest stworzony!”
Wybierajcie więc rozważnie zawód w przyszłości,
aby nie powodować u pacjentów wściekłości!
Klasa 2 c
NA PANA MICHAŁA
Pewien rycerz bardzo wielki
o imieniu Michał,
tak naprawdę był maleńki
i bardzo często kichał.
Poszedł więc do medyka
i o leczenie skuteczne pyta.
Ten mu na to odpowiada:
wzrost to pikuś , oto ma rada!
Masz Waćpan inne atrybuty:
modny kontusz i skórzane buty,
ostrą szabelkę i wąsiki
oraz szybkie, gniade koniki.
Co do kichania – to wada!
Na nią lekarstwo : Basia i czekolada!
Wołodyjowski rad wysłuchał chętnie
i pokochał pannę Basieńkę namiętnie,
chętnie pił wyborną czekoladę,
Turków gonił z zaangażowaniem
i już nie miał problemów z kichaniem!
Z męstwa i odwagi zasłynął,
zaś przydomek Mały Rycerz chętnie przyjął!
NA LEKARZA
Maćko z Bogdańca do lekarza przychodzi,
posłusznie do gabinetu za kolejką wchodzi.
Medyk doświadczonym wzrokiem ranę ogląda
i rzecze :„Niezbyt dobrze mi ona wygląda”.
Wyciaga receptę , szybko coś notuje
przy tym pacjenta bacznie obserwuje.
Przepisuje okłady – sama natura!
-Mina pacjenta już nie jest ponura.
Maćko szczęśliwy, lekarza całuje
i za fachową poradę zdrowia winszuje.
Morał tej fraszki jest wszystkim znany,
Bo przez pacjentów wywnioskowany:
Lekarz humanistą winien być,
a nie tylko biologią i chemią żyć!
Joasia Walawender 2 b
NA GENEZĘ „ W pustyni i w puszczy ”
Raz Sienkiewicz siedząc w pubie,
po grubej zabawie
Zaczął myśleć nad powieścią,
a tu kumpel przyszedł z wieścią.
Słuchaj, stary, jest afera ,
już do ręki bierz markera
I zapisuj moje słowa,
będzie powieść wyjątkowa!
Staś i Nel w Afryce byli,
wiele przygód tam przeżyli,
Mnóstwo zwierząt – jak to w buszu.
Pełni byli animuszu.
Lecz ten zapał szybko minął,
gdy psikusa los wywinął.
To był komar – owad brzydki,
co ukąsił dziewczę w łydkę.
Staś więc Nel chcąc uratować,
chciał zbrodniarza aresztować,
Lecz nie było na to czasu,
po chininę biegł do lasu.
To lekarstwo zdziała cuda,
już nie będzie z Nel maruda .
Gorączka się obniżyła,
coraz mniej już majaczyła.
Mówić składnie też zaczęła
i cichutko zakrzyknęła:
„MÓJ TY BĘDZIESZ ! MÓJ JEDYNY!
JUŻ NA ZAWSZE! BEZ CHININY!
Dominika Krauz 2 d