Miłośnik szachów
Profesor lubował się w rozwiązywaniu łamigłówek matematycznych, uwielbiał również szachy, jednakże rozgrywał partie bez fizycznego przeciwnika, a w głowie. Często zdarzało się, że na uczniowskie: - "Dzień dobry!", odpowiadał: - "Szach mat!".
Opiekun chóru
Profesor był ogromnym entuzjastą muzyki, a w szczególności szkolnych uczniowskich zespołów wokalnych. Pomimo braku słuchu muzycznego chętnie śpiewał i był opiekunem orkiestry szkolnej i chóru.
Własna skala ocen
W uczniowskich wspomnieniach często przewijają się słowa, że Profesor był wymagający aż do bólu. Dla nieuctwa stosował własną skalę oceniania, mianowicie stawiał stopnie – 1 dla tych najbardziej opornych na wiedzę, by zmusić ich do pracy.
"A zatem"
Jan Marszał był życzliwy światu i ludziom, jednak zdarzały mu się krótkie wybuchy gniewu, gdy spotkał się z wyjątkową niewiedzą czy ignorancją matematyczną. Czerwieniał wtedy, rzucał krótką diagnozę stanu umysłu nieszczęśnika, w której pojawiał się spójnik : "a zatem", poprzedzający wniosek wynikający z treści poprzedniego zdania i w charakterystyczny sposób machał ręką. Wychowankowie na zawsze zapamiętali te krótkie wybuchy irytacji.
Choroba Profesora
Profesor po wojnie chorował na płuca, leczył się w Zakopanem i nawet stamtąd prowadził ożywioną korespondencję z uczniami, posyłając im zadania do przemyślenia, rozwiązania. Chcąc dojść po chorobie do pełnej formy fizycznej hartował się: do późnej jesieni przemykał ulicami Łańcuta w cieniutkim płaszczu ortalionowym lub prochowcu i w zapamiętanych przez wielu sandałach. Przemykał to właściwe słowo, Profesor nie umiał chodzić powoli, zawsze charakterystycznym szybkim krokiem przemieszczał się, jakby również w taki sposób chciał oszczędzać bezcenny czas.